Nowy Rok nowa ja.
Tak, postanowiłam zacząć intensywnie nadrabiać blogowe zaległości! Mam nadzieję, że uda mi się podzielić chociaż częścią pięknych zdjęć, które wykonaliśmy w poprzednim roku, bo jest czym się chwalić 🙂 Sezon ślubny 2019 zakończyliśmy 21 grudnia, za to sezon w 2020 rozpoczynamy już za półtora tygodnia! W tym roku chcę znaleźć więcej czasu na doskonalenie umiejętności ale przede wszystkim więcej czasu na eksperymenty i szaleństwa. Każdego prędzej czy później dotyka rutyna i wydaje mi się, że powyższe postanowienie pozwoli mi to skutecznie odsunąć w czasie. Końcówka 2019 roku była dla nas bardzo pracowita, nie tylko pod względem zdjęć! Na szczęście wszystkie tematy udało się zamknąć i do tego nie oszaleć – sukces! W ramach zasłużonego odpoczynku pozwoliliśmy sobie na późne wstawanie i wieczory z książką/serialami (tak, cały Wiedźmin i Mroczne Materie nadrobione!). Ciężko otrząsnąć się z świąteczno-sylwestrowej sielanki a wstanie dziś przed świtem zakrawało o niemożliwość. Żeby trochę umilić sobie pierwszy pracowity dzień w doku, postanowiłam wrócić do jednej z moich ulubionych zeszłorocznych sesji.
Sesja narzeczeńska na Islandii
Powód, dla którego znaleźliśmy się na Islandii, to sfotografowanie sesji narzeczeńskiej ale (uwaga!) nie tej, którą zobaczycie w tym wpisie. Historia naszego poznania pary, dla której tam pojechaliśmy zasługuje na osobny wpis i jeżeli moja motywacja do prowadzenia bloga utrzyma się na obecnym poziomie, powinniście ją niedługo przeczytać. Wracając do sedna – w czasie naszego krótkiego pobytu na Islandii postawiliśmy na zwiedzanie najbliższych okolic Keflaviku oraz południowo-zachodniego wybrzeża. Wcześniej zrobiłam rekonesans na google maps w ulubionym widoku z satelity, w poszukiwaniu ciekawych formacji skalnych, jeziorek i ciekawych punktów. Kiedy natrafiłam na mapie na to miejsce, wiedziałam, że chcę tam zrobić sesję Mack i Michaelowi – parze z Alaski, którą poznaliśmy dzięki Facebookowi. Poprzeczka wylądowała wysoko, ponieważ Mack sama również zajmuje się fotografią ślubną i jestem fanem jej prac – znajdziecie ją na IG @thearcticrose_
Valahnúkamöl jako miejsce idealne na zdjęcia
To miejsce, gdzie spotykają się dwie płyty tektoniczne, czego następstwem jest niesamowicie wyglądające spiętrzenie skał. Gdy dotarliśmy na miejsce, zaparło mi dech – widok był piękny a pogoda dzika i nieprzewidywalna. Wyciągnęłam aparat chyba szybciej, niż kiedykolwiek. Warunki były iście hardcorowe i jestem dumna z naszej pary, która tak dzielnie marzła przed obiektywem. Było warto, bo kocham te ujęcia!
Dodaj komentarz