To było nasze trzecie wesele w Kalinówce
…a właściwie to nawet czwarte, licząc z naszym! To wspaniałe miejsce, prowadzone przez fajnych ludzi, którzy wiedzą jak robi się dobre imprezy. Dużo zieleni, drewniana sala z ogromnymi oknami i niezawodny, wspaniały szef kuchni 🙂 Nic dziwnego, że w tym miejscu na termin czeka się długo. Tuż po jej obejrzeniu, wiedzieliśmy, że zrobimy wesele w Kalinówce – to była pierwsza i zarazem ostatnia sala, którą odwiedziliśmy przed podjęciem decyzji.
Tu nie ma miejsca na nudę
Minimalistyczny wystrój tego miejsca pozwala na stworzenie całego klimatu dekoracjami, co uważam, za wielki plus. Za każdym razem, jak tam jesteśmy, jestem zachwycona.
Z nimi nie mogło być inaczej
Trafiliśmy na wspaniałą parę otwartych, uśmiechniętych i zakochanych w sobie ludzi, którzy zgromadzili w dniu swojego ślubu same super osoby. Fotografowanie tego dnia było dla nas wielką radochą (ciężko było pozbyć się banana z twarzy), pełną prosecco (@no_i_pieknie_prosecco_van), słodkości (@slodkistolmojejmamy) i samych cudowności (@detale_na_bale). Pisząc o cudownościach mam na myśli ten GIGANTYCZNY, cudowny księżyc, który przytargały dziewczyny od dekoracji. Do tego Paulina zadbała o najpiękniejszą suknię pod słońcem (do dziś wzdycham na myśl o niej) z Lilian West. Powiem Wam krótko, na takich ślubach to ŻYĆ NIE UMIERAĆ!
Jeżeli podobał Wam się ten reportaż, kolejne znajdziecie na naszym blogu. Organizujecie własny ślub? Dużo inspiracji i pomocnych artykułów znajdziecie w sekcji Artykuły.
Będzie nam też super miło, jeżeli polubicie nas na Facebooku!
Dodaj komentarz